Rano obudziłam się w objęciach chłopaka, na jego łóżku. Widocznie wieczorem musiałam zasnąć, a on przeniósł mnie do łóżka. Kiedy Ross zobaczył, że się obudziłam dał mi buziaka w policzek i powiedział :
- Ślicznie wyglądasz, kiedy śpisz.
- Tak ? Dzięki, która godzina ? Spóźnimy się do szkoły.
- Jest 7 : 15 i się nie spóźnimy, bo jest sobota, więc szkoły nie ma - odpowiedział blondyn śmiejąc się.
- Bardzo śmieszne, ha ha ha ! Muszę zadzwonić do Vanessy, na pewno się martwi, że na noc nie było mnie w domu.
Rozmowa telefoniczna :
- Halo. Laura, gdzie jesteś ? Martwiłam się.
- Nie masz czym. Jestem u Ross'a.
- No, dobrze. Szybko wracaj do domu. Pa
- Okej. Zaraz będę wychodzić. Pa
Tak jak obiecałam, zaczęłam zbierać się do domu. Ross, przed wyjściem zaproponował mi śniadanie. Zjadłam, pożegnałam się z rodzeństwem mojego przyjaciela i ruszyłam z nim do domu, gdzie czekała na mnie Vanessa. W drodze do domu w ogóle się nie odzywałam, cały czas nurtowało mnie jedno pytanie. Brzmiało ono tak : " Czy Ross jest moim przyjacielem, czy może kimś innym. " Rozmyślałam tak, a i tak nie otrzymałam odpowiedzi. W końcu doszliśmy do mego domu. Pożegnałam się z brązowookim, podziękowałam za wszystko i weszłam. Otworzyłam drzwi, zobaczyłam strasznie szczęśliwą Van.
- Co się stało ? Taka, jakaś radosna jesteś - powiedziałam
- A co, już nie mogę się cieszyć ?
- Nie no. Oczywiście, że możesz. A teraz gadaj mi co się stało.
- No, skoro nalegasz. A, więc rodzice przyjeżdżają do nas na dwa tygodnie, bo na razie nigdzie nie jadą. Za około 3 godziny mamy ich odebrać z lotniska.
- Aaa !!! - zaczęłam krzyczeć i skakać z radości
- Laura, uspokój się ! - powiedziała Van, podczas tego śmiała się
- Dobrze. Kiedy się dowiedziałaś ? - zapytałam
- Pół godziny przed Twoim przyjściem. Mama do mnie zadzwoniła i powiedziała, że właśnie czekają na samolot.
- To fantastycznie ! A kto po nich tam pojedzie ?
- Zamówię Ci taksówkę i pojedziesz. A ja będę wszystko szykować w domu odpowiedziała Van
- Okej. A teraz mam Ci w czymś pomóc ?- zaproponowałam
- Nie, nie ma w czym. Tylko mi powiedz, czy jadłaś śniadanie.
- Tak, jadłam.
- Aha, to dobrze. Możesz iść do siebie, a potem Cię zawołam, jak będziesz miała jechać.
Poszłam do mojego pokoju. Usiadłam przy fortepianie i chwilę śpiewałam. Po jakimś czasie zauważyłam, że cały czas mam na sobie wczorajsze ubrania, więc zaglądnęłam do szafy i wybrałam taką sukienkę :
W końcu muszę ładnie wyglądać, na przywitanie rodziców, w naszym Los Angeles.
Poszłam do łazienki, odświeżyłam się i ubrałam. Szybko to zleciało, ponieważ zaraz po moim wyszykowaniu się, zawołała mnie moja siostra.
- Laura, schodź. Taksówka przyjechała.
- Już schodzę.
Zeszłam na dół. Wszystko było już przygotowane. Przed domem stała żółta taksówka. Vanessa dała mi pieniądze i wsiadłam do samochodu.
Jechaliśmy jakieś 15 minut, była godzina 12 : 10. Zatrzymaliśmy się na światłach, tuż przed lotniskiem. Przez szybę z auta zobaczyłam moich rodziców. Machali mi i się uśmiechali. Powiedziałam kierowcy, gdzie ma się zatrzymać. Niespodziewanie zza zakrętu pojawił się duży, czerwony samochód. Pamiętam tylko krzyk rodziców i pisk opon taksówki, w której byłam.
No i co myślicie o rozdziale ? Podoba się ? Wiem, że ten rozdział miał być w niedziele, ale nie miałam czasu na napisanie go. Następny będzie w piątek lub w sobotę. Liczę na wiele komentarzy : )
A i jeszcze jedno dziękuję wam za 600 i trochę wejść, dla mnie to naprawdę dużo : D
Pa pa i dobranoc
Łooł, Rozkręcasz się dziewczyno. < 3
OdpowiedzUsuńSuper! Robi się coraz ciekawiej...
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńFajne tylko szkoda ze nie dalej napisane super pisz dalej
OdpowiedzUsuńSuper i nie przejmuj się jak toś powie, że zakrótkie ja też zaczynam i więc jak to jest :-)
OdpowiedzUsuńO to mój http://austinloveally.blogspot.com/
Super :) Miło się czyta/ Madzikk
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!! Oby tylko Laurze nic się nie stało!!! Czekam na next!!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) czekam na next i zapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://moje-opowiadania-madzik.blogspot.com/